Leasing siły roboczej w Polsce jest korzystny zarówno dla pracowników, jak i dla przedsiębiorstw

Leasing siły roboczej w Polsce jest korzystny zarówno dla pracowników, jak i dla przedsiębiorstw

Wywiad z CEO Gremi Personal na portalu hubs.ua Oryginał w języku ukraińskim: hubs.ua Czy można zarobić na outstaffingu О tym, jaką drogę musi przejść Ukrainiec, aby stworzyć w Polsce odnoszący sukcesy biznes z rocznym obrotem w wysokości kilkudziesięciu milionów…

Wywiad z CEO Gremi Personal na portalu hubs.ua

Oryginał w języku ukraińskim: hubs.ua

Czy można zarobić na outstaffingu

О tym, jaką drogę musi przejść Ukrainiec, aby stworzyć w Polsce odnoszący sukcesy biznes z rocznym obrotem w wysokości kilkudziesięciu milionów dolarów, co to jest rynek outstaffingu (leasingu pracowniczego) i jak na nim zarobić, czym grozi nielegalna praca w Polsce i jakie warianty zatrudnienia są najkorzystniejsze dla pracowników? Na te i inne, nie mniej interesujące tematy, Hubs porozmawiał z przedsiębiorcą ukraińskiego pochodzenia, założycielem i właścicielem największej w Polsce agencji międzynarodowego zatrudnienia Ukraińców Gremi Personal – Evgenijem Kirichenką.

— Panie Evgeniju, w wywiadzie udzielonym Jewgienijowi Czerniakowi dla projektu Big Money, potwierdził pan, że pana agencja Gremi Personal ma roczny obrót rzędu 25 milionów dolarów. Ilu ludzi pracuje w firmie i czy zaciągał pan kredyty, aby mieć kapitał startowy?

— Mamy centralę w Gdańsku i 11 regionalnych biur w całej Polsce. Pracuje u nas około stu pracowników biurowych, a w ogóle pracowników objętych naszym kierownictwem operacyjnym jest teraz 1460, z których 95% stanowią Ukraińcy. Działalność ta rozpoczęła się 10 lat temu. Aby wystartować, korzystaliśmy tylko z własnych środków finansowych. Nie braliśmy kredytów. Nawiasem mówiąc, uważam, że w przypadku startu na rynku usług, kredyt na rozpoczęcie biznesu to wielkie zło. Jasne, że jeżeli chodzi o rynek produkcji, to już inna sprawa.

— Skąd pomysł zajęcia się outstaffingiem i od czego się zaczął ten biznes?

— 10 lat temu razem z ojcem po raz pierwszy przyjechałem do Gdańska, aby zbudować swoją stocznię. Ojciec zajmował się zawodowo budową statków w Chersoniu. Zaczynaliśmy od niedużych zamówień, niewielkich sekcji i bloków okrętów. Potem stopniowo rozwijaliśmy się, zatrudnialiśmy więcej ludzi, inżynierów. Naszym celem była budowa własnej stoczni w przyszłości. Zaczęliśmy przyjmować duże zamówienia, aby je zrealizować, wynajmowaliśmy powierzchnie jednocześnie w kilku przedsiębiorstwach. Ale w którymś momencie doszedłem do wniosku, że produkcja to nie moja dziedzina biznesu, że bardziej mi się podoba pracować z ludźmi.

Namówiłem ojca, aby zamknąć biznes związany z budową statków i przejść do sektora usług. W ten sposób zrezygnowałem z branży produkcyjnej i musiałem zaczynać praktycznie od zera. Już po pół roku nasza firma zajmująca się leasingiem pracowniczym współpracowała prawie ze wszystkimi stoczniami w Gdańsku i Gdyni, zatrudniłem spawaczy, monterów i inżynierów. Wszyscy to Ukraińcy, głównie z Chersonia i Mikołajowa, ponieważ właśnie tam byli odpowiedni pracownicy posiadający kwalifikacje niezbędne w branży okrętowniczej.

Potem zaczęliśmy rozszerzać „geografię” robotników, dlatego, że zajęliśmy się innymi specjalnościami i rynkami. W ciągu 5 lat w budowie i remoncie statków osiągnąłem wiele. Ale następne 5 lat w sektorze usług i zatrudnienia wyprowadziły mnie na zupełnie inny poziom biznesu.

— Nie żałuje pan takiej radykalnej zmiany branży?

— Nie, dlatego, że tempo rozwoju firmy i mojej samorealizacji w niej w pełni mnie zadowalają. Podjęta przeze mnie decyzja wciąż przypomina mi o najważniejszym: jeśli coś robię, ta działalność obowiązkowo ma mi się podobać. Przychodzą do mnie osoby z dużymi projektami, proponują budowę domów, inwestycje w startupy, ale od razu mówię „nie”. Zajmuję się tylko usługami w zakresie zatrudnienia pracowników. Skupiam się na tym, czym jestem zajęty i co mi się podoba. To przynosi mi dywidendy moralne i finansowe.

— W opinii przeciętnego człowieka międzynarodowym zatrudnieniem zajmuje się zwykła agencja pracy. Państwo pracują na zasadzie leasingu pracowniczego, czy też outstaffingu. Dlaczego jest to korzystniejsze dla firm, niż bezpośrednia rekrutacja pracowników?

— Jedna z głównych zalet polega na tym, że firma lub przedsiębiorstwo może zapraszać pracowników tylko na okres realizacji konkretnego zadania, projektu lub podczas szczytów produkcyjnych. Poza tym, zmniejsza się obciążenie księgowości i działu kadr dlatego, że nie ma wydatków związanych z naliczaniem wynagrodzeń i prowadzenia dokumentacji kadrowej. Nie należy też zapominać, że warunkiem legalnego zatrudnienia cudzoziemca w Polsce jest uzyskanie zezwolenia, którego załatwienie oznacza nakłady czasowe.

Znika także ryzyko wypłaty odszkodowania w przypadku likwidacji stanowisk pracy. Nie ma przestojów z powodu choroby bądź urlopu pracownika. Zalet jest naprawdę dużo. Można szybko reagować na sezonowy charakter biznesu, to znaczy w zależności od sezonu zwiększać albo obniżać moce produkcyjne, otwierać przedstawicielstwa, nowe linie produkcyjne lub filie regionalne, biorąc w leasing wszystkich potrzebnych do tego pracowników.

Jesteśmy profesjonalistami w swojej dziedzinie. Doświadczenie pomogło nam udoskonalić wszystkie procesy. To pozwala zmniejszać koszty operacyjne. Przedsiębiorstwo, które nie ma doświadczenia w rekrutacji i obsłudze zagranicznych pracowników, potrzebuje znacznie więcej zasobów niż my. Dlatego outstaffing daje im dużo korzyści.

— A na ile jest to korzystne dla samych pracowników z Ukrainy, aby pracować dla Państwa, a nie na przykład, bezpośrednio w polskiej firmie? Czy to się odbija na ich pensji, czy dokonujecie potrąceń z wynagrodzeń?

— Honorarium płaci nam przedsiębiorstwo, które zamawia u nas pracowników. Osoby zatrudnione nic nam nie płacą. W większości przypadków to firmy decydują, jakie wynagrodzenie netto powinien otrzymywać pracownik, i na tym są oparte dalsze rozliczenia. My ze swojej strony zawsze dążymy do maksymalnie wysokich i rynkowych stawek, ponieważ jest to korzystne dla pracowników, a nam łatwiej wtedy znaleźć dobry personel, zarabiający konkurencyjną płacę.

Kluczową zaletą współpracy z naszą firmą jest gwarancja stuprocentowego otrzymania przez pracowników zarobionych pieniędzy w całości i w ustalonym terminie. Niejednokrotnie przedsiębiorstwa opóźniały wypłaty, były też takie przypadki, gdy w ogóle nie płaciły. Ale my z kolei uregulowaliśmy wszystkie należności wobec pracowników! To jest nasza odpowiedzialność i reputacja na rynku, i my ją bardzo cenimy. Dla takich wyjątkowych przypadków mamy nawet otwartą w banku linię kredytową.

Po drugie, bierzemy na siebie wszystkie prawne aspekty zatrudnienia, załatwiamy zezwolenia na legalną pracę i wizy, wszystkie dokumenty niezbędne do pracy na terenie Polski. Jeśli pracownik nie chce przechodzić tych wszystkich procedur i woli pracować nielegalnie – nie jest naszym klientem.

A propos, wiele polskich firm nie chce zajmować się takimi kwestiami prawnymi, bo jest to kłopotliwe i oznacza dużo biurokracji. Dlatego albo decydują się na to tylko w przypadku pracowników o wysokich kwalifikacjach, albo wolą pozyskiwać personel za pośrednictwem takich firm, jak nasza.

Po trzecie, my zapewniamy naszym pracownikom pakiet socjalny: ubezpieczenie zdrowotne, zakwaterowanie i wsparcie koordynatora i personelu firmy, mówiących po rosyjsku i ukraińsku.

No dobrze, jeśli wszystko jest takie wygodne i przejrzyste w leasingu pracowniczym, co w takim razie zmusza dość dużą liczbę Ukraińców do nielegalnej pracy w Polsce? Jeśli wierzyć polskim mediom, z około 2 milionów Ukraińców pracujących w Polsce, prawie połowa to nielegalni pracownicy!

— Na początku wyjaśnijmy liczbę nielegalnych pracowników. To tylko prywatne przypuszczenia i wnioski, które padły w polskich i ukraińskich mediach z ust polityków lub dziennikarzy. Oficjalnej i wiarygodnej statystyki dotyczącej nielegalnych pracowników brak. Dlatego można przypuszczać, że milion to dość przesadzona liczba z jakimś politycznym podtekstem.

Z drugiej strony, nielegalne zatrudnienie jest ciągle dość powszechne. Są dwie główne przyczyny. Pierwsza – sami pracownicy, a właściwie ich naganny stosunek do pracy. Często otrzymują pozwolenie na pracę w jednej firmie, zaczynają pracować w innej albo od razu w kilku, żeby więcej zarobić. Też mieliśmy takie przypadki. Albo w ogóle uważają, że to zbyteczna formalność, i przyjeżdżają do Polski na podstawie paszportu biometrycznego w ramach ruchu bezwizowego i nie mając odpowiednich dokumentów idą do pracy następnego dnia.

Skutkiem jest to, że za nielegalną pracę pracownik może zostać deportowany i otrzymać zakaz wjazdu do Polski i UE nawet z „datą wsteczną”, przebywając już na Ukrainie. Dokumenty sprawdzane są z uwzględnieniem co najmniej 6 ostatnich miesięcy, i wszelkie naruszenia są wprowadzane do bazy.

Są oficjalne liczby: w ciągu 6 miesięcy 2019 roku ponad 8200 Ukraińców złapano na łamaniu prawa i deportowano, z zakazem wjazdu na terytorium UE od 6 miesięcy do 2 lat!

Druga przyczyna – niektórzy polscy pracodawcy. To jest częste zjawisko szczególnie w rolnictwie i małych firmach. Żeby zaoszczędzić na podatkach i ubezpieczeniu zdrowotnym, nie załatwiają pracownikom odpowiednich dokumentów. Przy czym kara dla pracodawców wynosi od 3 do 30 tysięcy złotych za zatrudnienie nielegalnych pracowników. Dla niektórych „firemek” jednak ta kara jest korzystniejsza, niż legalne zatrudnienie. A historie, gdy pracowników „wyrzucano na ulicę lub wywożono do lasu i zostawiano umierać, kiedy potrzebna im była pomoc lekarska” – to właśnie opowieści o nielegalnych pracownikach.

Ci, którzy decydują się na nielegalną pracę, muszą zdawać sobie sprawę z tego, że w takich przypadkach zawsze bardziej cierpią pracownicy, a firmy tracą na tym najmniej.

Nikołaj Gordijczuk

Zobacz również: